Pluskwa

6 lutego 2017

Na podstawie Władimira Majakowskiego

Przekład Lidia Zamkow

Koncepcja i reżyseria Michał Borczuch

Obsada
Małgorzata Gorol, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Tomasz Kocuj, Rafał Kronenberger, Dariusz Maj, Dagmara Mrowiec-Matuszak, Michał Opaliński, Edwin Petrykat, Andrzej Wilk, Wojciech Ziemiański, Marta Zięba

Gościnnie
Bartosz Bielenia, Przemysław Furdak, Adka Jendroszek, Michał Surówka, Studentki i Studenci Akademia Sztuk Teatralnych w Krakowie filia we Wrocławiu

Koordynacja Kasia Majewska, Alicja Szumańska

Premiera 6 lutego 2017, Browar Mieszczański we Wrocławiu

Teksty

„Monologu otwierającego Pluskwę nie napisał autor dramatu, Włodzimierz Majakowski: — Nazywam się Anną Ilczuk — mówiła aktorka, zwolniona niedawno z Teatru Polskiego. — Sytuacja jest nietypowa. Spotkaliśmy się tutaj, żeby zobaczyć Pluskwę, ale mam smutną wiadomość. Pluskwy nie będzie. Została odwołana, nie wiem, czy z powodu choroby aktora. Ja na pewno jestem chora, mam grypę, więc mogę pleść trzy po trzy. Chcieliśmy w zastępstwie ściągnąć tu jakiś teatr impresaryjny z Broadwayu, ale w międzyczasie zdążyło się ukazać stanowcze dementi. Myśleliśmy też, żeby pokazać coś ze zdechłym kotem, ostatnio grał to ośrodek gminny w Gostyniu, ale ponieważ wydajemy na tę produkcję prywatne, nie publiczne pieniądze, zrezygnowaliśmy. Ostatecznie dostaliśmy jednak fragmenty z Majakowskiego, podróż w czasie do 2030 roku i konkurs na najdłuższy pocałunek na finał. Najbardziej przejmujące (poza ostatnim punktem programu) okazały się listy z przyszłości napisane przez aktorów. — Jest 6 lutego 2030, po tym, jak 13 lat temu musiałam wyprowadzić się z Wrocławia, mieszkam w Oakland, dokąd trafiłam przy okazji wyjazdu z Wycinką do Kanady — czytała swój Ilczuk. — Pracuję w barze, czekam aż Kłaku (Andrzej Kłak, aktor zwolniony z Polskiego) wróci z budowy. Michał Opaliński w 2030 odnajdzie się w paryskim Odeonie. Rafał Kronenberger będzie stał na czele protestu przeciwko firmom farmaceutycznym. Marta Zięba będzie żoną Johnny‘ego Deppa, Andrzej Wilk śmiesznym staruszkiem. Małgorzata Gorol będzie miała 43 lata: — Będę wspaniale wyglądać, mieć trójkę dzieci z jednym partnerem i kawałek ziemi w Polsce — powiedziała. Odezwali się też widzowie: — Za trzynaście lat chciałbym być na jakimś fajnym spektaklu — powiedział jeden z nich. A jedna z kobiet dodała: — Będę wtedy już po 70. I będę chodzić wszędzie tam, gdzie wy będziecie.”

(mag)
Teatr Polski gra w podziemiu. Tym razem „Pluskwa”
[w:] wroclaw.wyborcza.pl

„Weszłam w jedną z hal starego browaru i stanęłam pośrodku dziejstwa. Aktorzy już w rolach, ale jeszcze to tu, to tam zamieniali po parę słów z widzami. Na plecach naklejone taśmy z napisami: wyruchany i niewyruchany. Większość z nich w czapkach uszankach na głowach, a po środku sali buchające ogniem piecyki gazowe. Klimat rzeczywiście, jak z podziemia, jak z miejsca ukrytego przed złem. W tym wypadku złem zapewne są władze, które dopuściły Cezarego Morawskiego do stołka dyrektora Tpl i oczywiście on sam. Złem jest utrata pracy przez część zespołu, złem są obietnice, że znajdzie się miejsce na dialog i rozwój artystyczny teatru. Tymczasem przenieśliśmy się maszyną czasu do roku 2030. Anna Ilczuk rozpoczęła to magiczne spotkanie monologiem. Mówiła, że generalnie to Pluskwy nie będzie, a ona jest chora i może pleść trzy po trzy. Poza tym reżyser nie przyjechał, a ci co mieli być niby w zastępstwie składają dementi na Facebooku. Mówiła też, że chcieli zamówić teatr impresaryjny, ale zrezygnowali. Wszystko, co miał nam do przekazania było przejmujące, bo prawdziwe. Uwypuklone, szkaradne zachowania obecnego dyrektora wobec zespołu, stały się tu punktem wyjścia. Publiczność reagowała żywo, właściwie była jednym organizmem z aktorami „podziemia”. Nie uniknęłam tam wzruszeń i radości, śmiechu i smutku. Wiele piękna miała w sobie scena, w której aktorzy opowiadali, co będą robić za 13 lat. [...] Każdy mógł powiedzieć, gdzie się widzi w 2030. Obok mnie stała kobieta, która wyznała, że za 13 lat będzie już po siedemdziesiątce... ale zawsze będzie tam, gdzie zespół teatru. Popłakałam się wtedy. I jeszcze kilka razy. Właściwie nie wiem, co było dalej. To nie ma jednak znaczenia. Tego wieczoru słuchaliśmy siebie nawzajem. Słów. Oddechów. Byliśmy blisko. I to było ważne. Byliśmy wspólnotą. Na koniec tradycyjnie już aktorzy zakleili sobie usta czarną taśmą. Zaskakujące było jednak, gdy połączyli się w pary i... ustanawiali rekord na najdłuższy pocałunek. Dźwięki pianina rozlewały się dookoła, a artyści w objęciach bili rekordy. Stałam blisko. Oko w oko. Tuż przede mną w przyjacielskim uścisku tkwili Michał Opaliński i Wojciech Ziemiański. Ze łzami w oczach.”

Sabina Misakiewicz
„Pluskwa” w podziemiu
[w:] dzielnicewroclawia.pl